Obejrzałem “13 powodów”. Muszę przyznać, że sam jestem pod wrażeniem, iż usiadłem do oglądania serialu. Seriale nie interesują mnie, nie trafiają do mnie, ani nie sprawiają, że mam do nich chęci. Dlaczego więc piszę pod tym postem? Dlaczego zrobiłem wyjątek. Niestety, nie mam nawet dwóch powodów, żeby to wyjaśnić. Ot, czysta spontaniczność zachęcona reklamami na Facebooku.
Nie żałuję.
Netflix umie robić seriale i po seansie wyżej wymienionego, mogę spać spokojnie i wierzyć w sukces nadchodzącego serialowego Wiedźmina.
Pomimo tego dzisiaj nie zasnę. Można sztampowo stwierdzić, że produkcja daje do myślenia, porusza ważne sprawy… Ale to nie tak działa. Owszem, samobójstwo to temat nie w kij dmuchał, ale nie to sprawia, że spać nie można. “13 powodów” zmusza nas do pomyślenia nad tym co mówimy do otaczających nas osób i pokazuje jak słowo, czyn lub spojrzenie wpływają na drugiego człowieka. Z pozoru mało znaczące dla nas zdanie może odcisnąć piętno na innej osobie. Przez tę świadomość nie nazwę się nigdy dobrym człowiekiem.
Historia Hannah momentami trzyma w napięciu, momentami wzrusza, momentami przeraża, ale wszyscy wiemy do czego prowadzi. Wie to też główny bohater, który poznaje historię swojej przyjaciółki z jej perspektywy. Dowiaduje się dlaczego do tego doszło. Razem z Clayem, każdy z nas może posłuchać 13 kaset. I wszystkim to polecam.