Okej tak sobie czytam te wasze sny i powiem wam, że takich historii jeszcze nie słyszałem
Zanim zacznę dodam że też nie cierpię snów o kosmitach, no i jeszcze o duchach i innych paranormalnych shit’ach.
Napiszę o moich 3 snach, może was zaciekawią
#1
Generalnie mój pierwszy koszmar z dzieciństwa, byłem w tedy w wieku przedszkolnym, ok 3-5 lat.
Pewnego wieczoru, jak większość dzieci w tym wieku, położyłem się spać. Bardzo długo nie mogłem zasnąć, więc po prostu zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę.
po dłuższej chwili, znudzony oczekiwaniem na udanie się do krainy snu otworzyłem oczy. Jednakże nie leżałem już w łóżku, lecz siedziałem skulony w ciemnym korytarzu.
Wstałem rozejrzałem się i zacząłem iść przed siebie. Nie było tam żadnych drzwi czy zakrętów. Jedynym urozmaiceniem były od czasu do czasu pojawiające się na kamiennych ścianach pomiędzy pochodniami jakieś bardzo stare obrazy dziwnych ludzi. Szedłem tak i szedłem gdy nagle poczułem że ktoś za mną idzie, jednakże gdy się odwróciłem nikogo tam nie było. Jako że uwierzyłem mojemu instynktowi, zacząłem iść szybciej, a uczucie bycia śledzonym stawało się coraz większe. Zacząłem biec. W tedy z ciemności korytarza wyskoczyła banda przeróżnych potworów. Wilkołaki, Wampiry i wszystko inne znane ludziom i nie znane, bo niektórych stworzeń tam nie jestem w stanie nawet opisać. próbowałem uciec, przez całą noc. Zaskakująco dziwne było to że małe nóżki 5’cio latka dają radę tym wszystkim potwornością i trzymają je na dystans. Pościg trwał do świtu. w pewnym momencie, nie jestem nawet w stanie powiedzieć co się stało, nie pamiętam, jednak już nie biegłem. Byłem okrążony, siedziałem w samym środku koła utworzonego z ,nich" i płakałem.
Obudziłem się o 5 nad ranem, było jeszcze ciemno, a ja nawet nie odważyłem się wyjrzeć spod kołdry.
#2
Kolejny sen, przyśnił mi się pewnej wspaniałej nocy, tegorocznych wakacji, w Chorwacji na żaglach. Najdziwniejsze było to, że na łódce miałem bardzo dużo snów, najczęściej idę spać i po prostu budzę się rano. Jednakże jeśli już mi się jakiś przyśni, jest ciekawy do ,przeżycia" tego samemu, śpiąc.
Była późna letnia noc, a ja wiłem się w pościeli bujany przez morskie fale, próbując zasnąć na łódce. W pewnej chwili jednak przestałem odczuwać fale i stwierdziłem, że się przemieszczam. Rzeczywiście, gdy otworzyłem oczy siedziałem w samochodzie, tuż obok kierowcy. Bardzo się zdziwiłem ponieważ za kółkiem siedział ojciec mojego kumpla, a na kanapie z tyłu siedziało 2 moich kolegów, jednym z nich był oczywiście ten którego tata prowadził ( Wraz z kolegami chodzimy razem do szkoły, na zajęcia itp. przez co starzy nas czasem podwiozą). W każdym bądź razie trochę się uspokoiłem, w końcu znałem wszystkich dookoła. Zapytałem się gdzie jedziemy. okazało się że właśnie wracamy z jakiś zajęć dodatkowych, niestety nie pamiętam jakich. Jechaliśmy dalej, zaczęliśmy gadać, śmiać się i wygłupiać gdy nagle usłyszeliśmy że w radiu nadają wiadomości.
Był jeden komunikat. Wybuchła epidemia i rząd nie jest w stanie nic temu zaradzić, tylko tyle, następnie transmisja się urwała i żadna inna stacja już nie nadawała. Jechaliśmy dalej, wygłupy i gadanie zmieniły się w głuchą ciszę. Po pewnej chwili ujrzeliśmy idącą po chodniku chwiejnym krokiem, ze spuszczoną głową kobietę. Przejechaliśmy obok niej, gdy byliśmy jakieś 10 metrów od niej nagle podniosła głowę ze wzrokiem pełnym wściekłości i nienawiści, zaczęła biec za nami z nienaturalną szybkością, byliśmy od niej szybsi, jednak nadrabiała naszą przewagę na zakrętach i innych przeciwnościach na drodze. W końcu udało jej się wskoczyć na dach. Zamknęliśmy wszystkie szyby i słyszeliśmy tylko stukot dochodzący z sufitu Sytuacja robiła się naprawdę poważna, jednak po chwili dźwięki z dachu ucichły. Panowała wszechobecna cisza, w głowie tylko ryk silnika, gdy nagle rozbiła się szyba tuż obok mnie, zobaczyłem tylko rękę przecinającą powietrze tuż przed moimi oczami. Miotała się jak szalona próbując mnie dopaść. Nie wiedziałem co robić, złapałem rękę i pociągnąłem, popatrzyłem się na kierowcę, wiedział co robić. Zarzucił tyłem auta, a kobieta na szczęście spadła. Dalsza część podróży potoczyła się spokojnie, jednak gdy wróciłem do domu [byłem już sam] poczułem jakąś dziwną atmosferę. Wszyscy spali, był późny wieczór, sprawdziłem zamki, zablokowałem okna i również poszedłem spać, no i oczywiście do mojego pokoju wlazł za mną mój pies. W nocy słyszałem dziwne dźwięki, jednak nie wiadomo dla czego nie zareagowałem. obudziłem się rano, nie wiedząc zbytnio co się stało. pies leżał skulony w kącie łóżka, co było dosyć dziwne bo zazwyczaj drze się jak po*ebany. W sumie jego ulubiona czynność życiowa to nie spanie, czy jedzenia tylko darcie się na cały regulator, ponoć psy zachowują się jak właściciel. może to prawda? Wracając do tematu, wstałem z łóżka otworzyłem drzwi i sprawdziłem co się stało. tak jak myślałem, było już za późno, rodzice dziwnie chodzili po pokoju,a gdy zauważyli moją obecność rzucili się na mnie. Szybko uciekłem do pokoju, zatrzasnąłem drzwi. Wyjrzałem za okno i zobaczyłem, że cała hołota, wszyscy przemienieni sąsiedzi itp. dobijają się do mojego domu. Nie było już ratunku, usiadłem na dywanie czekając na najgorsze, równocześnie wsłuchując się w jęki, ryki i drapanie drzwi…
Następnie się obudziłem, nie wiem czy udało mi się przeżyć czy nie, jednak mam nadzieję że kiedyś mi się to ,dośni"
#3
O śnie 3 napiszę później, sorka już się zmęczyłem pisaniem
