Bogowie konsol i świata interaktywnej rozrywki, którzy podczas krachu gier wideo na początku lat 80 magicznie zatrzymali czas, kopnęli Atari w zad i wyciągnęli przemysł gier video z dołu, który miał zostać zasypany piaskiem zapomnienia niczy kiedyś gra będąca sprawcą tragedii (E.T. jej było). Tak też właśnie bez bohaterskiego Nintendo nie istniałyby dzisiaj działy konsol firm Sony i Microsoft. Czemu? Bo nie istniałyby gry.
No, widzę tu posiadaczy 3DS i Wii U, na bogato jazda. U mnie biedniej:
-Wii (z zainstalowanym HBC) + 2xWMPlus z Nunchuckami + pad od Gamecube
-DS Lite + Acekard 2.1 + EZFlash 3in1 (16MB RAM + GBA mode + silnik wibracyjny)
Konsole jak widać mocno przygotowane na młócenie programów “homebrew” napisanych przez niezależnych programistów, jednak oczywiście to oficjalne gry stanowią główną siłę konsol.
Uwielbiam Mariana. Każda gra z serii (nie licząc tych wydanych na konsole innych firm) miała to, co trzeba: proste sterowanie, wymagającą, acz łatwą do zrozumienia fizykę bezwładności postaci i ogólne dopracowanie (na zasadzie “przegrałeś? zbiczuj się, boś sam sobie winien!”). Oczywiście klasyczna NESowa kwadrologia (zakładając obecność obydwu “dwójek”: Doki Doki Panikku oraz Lost Levels) jest legendą, przy czym trójeczka jest… nadal w miarę współczesną grą, która nie zawstydza posiadaczy NES w 2016. Super Mario World traktowałem w sumie jako rozszerzenie trójki, ale bardzo udane. SM64 to do dzisiaj kanoniczna platformówka 3D, na której projekcie opiera się każdy nastawiony na sukces twórca gier platformowych. Sunshine był małą dewiacją ze względu na obecność FLUDDa, ale mi się bardzo spodobał. Obydwie części Galaxy to kompletny kosmos (we wszystkich znaczeniach tego słowa), a i seria New SMB. jest dla mnie manifestem mistrzostwa Nintendo w twórczości gier platformowych. Połączenie klasycznego Super Mario 3/World z ruchami postaci rodem z 64 - to jest coś wspaniałego. Aha, pograłem też w Mario Maker i jestem pod wielkim wrażeniem.
Metroid. Cudo. Pierwsza gra która zdefiniowała podgatunek zwany potocznie “metroidvania” (drugim kreatorem pojęcia była Castlevania SotN). Każda jego część trzyma się tradycji. Każda jego część wsysa w ekran bądź ekranik. Super Metroid jest przez niejednego określany najlepszą grą wszechczasów (acz ilu ludzi, tyle zdań na ten temat - nie wypowiem się). Moje ulubione gry z serii to Zero Mission (odświeżona jedynka) oraz Fusion, obydwie na GBA. Oprócz powyżej wymienionych cenię sobie Other M na Wii - nie rozumiem zarzutów ze strony znacznej części społeczności, dla mnie to był po prostu Super Metroid na planie poziomym (a nie pionowym) z elementami akcji rodem z Ninja Gaiden, co dodawało Samus waleczności. W trylogię Prime dopiero zagram, a Prime Hunters (na DS) lubię tylko na multi.
Kirby, on także jest jednym z tych, którzy dali mi frajdę przewyższającą wartość pieniężną gier z serii. Zjadam wroga i mam jego moc - proste, fajne i… słodkie :3 BTW Kirby na NES był jedną z tych gier, które wymagały nadzwyczaj pojemnego carta i zaawansowanego uźycia mapperów zarządzających pamięcią.
Zelda - jako arcadowiec nie przepadam za łamigłówkami, acz przeszedłem Skyward Sword oraz Minish Cap. Bardzo ciekawa przygodowa gra akcji granicząca z RPG… jednak na 1 ukończoną zeldę u mnie przypada 50 metroidów. Nadal jednak będę Zeldę chwalił gdziekolwiek stanie moja noga, bo to jedna z tych serii, których świat potrzebuje.
Pokemony - tu zaliczę się do wyjątków. Wielu je lubi, ja nie przepadam. Więcej dynamiki, panowie - chcę chodzić pokiem i nawalać, a nie dawać polecenia. Coś w stylu Pulsemana z Segi Genesis tych samych twórców.
SUUUUPER SMAAAAASH! Taaaaak! Wszystkie postacie z powyższej listy naparzają się bez litości! KOCHAM ZAPACH KRWI PIKACZA UPIECZONEGO WYBUCHEM BOB-OMBY! Mniam.
Ogólnie jak widać, jestem wielkim fanem Nintendo, a moja niechęć do platform konkurencji czyni ze mnie durnego fanboya. Nadal jednak, jeśli coś fajnego wyjdzie na konkurencyjne konsole, pogram, przejdę, nie odrażę się - ale po śmierci Segi 90% tego, co liczy się dla mnie w kwestii konsol, to Nintendo.