Lilka
Donator
Zdecydowałam się na udostępnienie tutaj mojego opowiadania. Zostało napisane jakieś pół roku temu i od tego czasu leżało sobie na moim twardym dysku. A teraz w końcu będzie mogło zobaczyć światło dzienne ^^
“Syn Kolegi”
Kolega z pracy poprosił mnie ostatnio o przysługę. Jego syn mieszka z jego byłą żoną i odwiedza go co drugi weekend. Zawsze przyjeżdżał do niego w piątek wieczorem, jednak w tym tygodniu mojemu znajomemu wypadł wyjazd służbowy i wracał dopiero w sobotę rano, co okazało się gdy już chłopak wyjechał z domu. W dodatku mieszkał on na drugim końcu kraju, więc kazanie mu jechać w tę i z powrotem tyle czasu byłoby podłe. Cały opis sytuacji był skomplikowany i kiedy kolega mi go tłumaczył, ledwo zrozumiałem o co mu chodzi. Ale to właśnie udało mi się wywnioskować. W każdym bądź razie zostałem poproszony o przenocowanie dzieciaka. Ma on już szesnaście lat i nie powinno być z nim problemu, a w dodatku jego ojciec odbierze go od razu jak będzie wracał. Tak właściwie to nie jest dla mnie żaden kłopot. Mieszkam teraz sam i mam wolny pokój, a trochę towarzystwa może mi się przydać. Więc się zgodziłem.
W dniu, w którym chłopak miał przyjechać postanowiłem wybrać się na małe zakupy. Skoro będę miał gościa, to wypadałoby przygotować porządną kolację zamiast zamawiać jakiegoś fast fooda, jak to mam zwykle w zwyczaju. To jeszcze nastolatek, więc pewnie potrzebuje jeść dużo zdrowych rzeczy. Powinienem chyba kupić głównie jakieś warzywa. Tylko co można takiego przygotować z warzyw. Może po prostu jakieś kanapki. Z gotowania jestem kiepski, więc pewnie nic innego i tak by mi się nie udało zrobić.
Chłopak ma na imię Artur, za kilka miesięcy będzie miał już siedemnaście lat. Niedawno zaczął chodzić do liceum i nienawidzi, kiedy traktuje się go jak dziecko (chyba każdy nastolatek tego nienawidzi). Jest małomówny, lubi kryminały i rzadko sprawia problemy. Tak się akurat składa, że mam nagrane na płytach pełno różnych filmów kryminalnych i sam też jestem ich fanem, więc na pewno się dogadamy.
Tuż przed dziewiętnastą pojawił się przed moim domem. Określenie przeciętny idealnie by do niego pasowało. Średniego wzrostu, szczupły, o brązowych oczach i blond włosach. Nie miał żadnych znaków szczególnych. Niczym się nie wyróżniał. Gdybyś zobaczył go w tłumie, to od razu byś o nim zapomniał.
Uśmiechał się nieśmiało i sprawiał wrażenie trochę niepewnego. Ale to chyba nic dziwnego, w końcu ma spać w domu nieznajomego trzydziestolatka. Miał ze sobą małą torbę podróżną, którą poleciłem mu na razie zostawić w korytarzu i zaprowadziłem go do kuchni. Zdążyłem już przygotować górę kanapek, a chłopak sam przyznał, że był głodny po podróży, więc od razu zjedliśmy kolację. Zacząłem rozmowę na temat kryminałów, którą prowadziło nam się bardzo przyjemnie. Kiedy zaproponowałem mu obejrzenie któregoś z moich filmów, od razu się zgodził. Zrobiłem dla nas po kubku ciepłej herbaty i poszliśmy oglądać.
Po dwudziestej pierwszej zadzwonił do mnie mój kolega. Wypytał mnie, czy z Arturem wszystko w porządku, czy bezpiecznie dotarł, zjadł kolację i o podobne rzeczy. Zachowywał się jak zatroskany ojciec, co mnie trochę rozbawiło, bo w pracy nigdy nie dawał po sobie takiego wrażenia.
Po dwudziestej trzeciej skończyliśmy oglądać film. Artura odesłałem pod prysznic, a sam poszedłem naszykować mu łóżko.
Po dwudziestej czwartej obaj już spaliśmy. Artur w pokoju gościnnym, a ja we własnym. Czułem się zmęczony, jednak byłem zadowolony z dzisiejszego wieczora. Znam bardzo mało ludzi, którzy mają takie same zainteresowania co ja, więc rozmowa z kimś na ten temat bardzo mnie uszczęśliwia.
Po drugiej w nocy nagle się obudziłem. Bardzo chciało mi się pić, więc postanowiłem udać się do kuchni i zrobić sobie herbatę. Po drodze mijałem pokój gościnny, więc starałem się iść najciszej jak mogłem, by nie obudzić Artura. Siedziałem w kuchni i powoli popijałem herbatę. Kiedy skończyłem udałem się z powrotem do łóżka. Przechodząc przez korytarz rzuciła mi się w oczy torba chłopaka, która wciąż tam leżała.
Po trzeciej w nocy znowu się obudziłem. Zza drzwi dobiegały jakieś dziwne dźwięki. Trochę mnie to zaniepokoiło, zwłaszcza że nie byłem w stanie w jakikolwiek ich określić. Nie miałem pojęcia co to było, jednak byłem pewny, że nie jest to moja wyobraźnia. Postanowiłem sprawdzić pochodzenie tych dźwięków. Podszedłem do drzwi i delikatnie je uchyliłem. Dźwięki stały się głośniejsze. Byłem pewny, że dochodzą gdzieś z korytarza, jednak było w nim zbyt ciemno, bym mógł coś dojrzeć. Lecz teraz mogłem się bardziej wsłuchać. Przysłuchując się przez chwilę przyszła mi do głowa tylko jedna rzecz, która mogła wywołać takie dźwięki.
Wygląda na to, że jakimś cudem do mojego domu dostały się myszy. Tylko właśnie jakim? Westchnąłem, wyszedłem na korytarz i włączyłem światło. Jeśli to dziadostwo krząta się gdzieś tutaj, to może uda mi się to złapać. Muszę jednak uważać, by nie obudzić Artura.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Torba leżąca na korytarzu delikatnie się poruszała. Czyli tam się gryzoń schował. Ostrożnie i powoli poszedłem do kuchni, wziąłem puste pudełko, które będzie robić za tymczasowe więzienie dla myszy i wróciłem na korytarz. Na szczęście zwierzątko nie uciekło ze swojej kryjówki. Klęknąłem przy torbie, przystawiłem pudełko obok miejsca, w którym prawdopodobnie znajdowała się mysz i szturchnąłem w nie, próbując ją wywabić. Nie udało się, jednak klapka od małej kieszonki z boku delikatnie się podniosła. Cholera, jakim cudem ona tam wlazła? Muszę ją szybko zabrać, by nie zniszczyła torby. Otworzyłem kieszonkę i przygotowałem pudełko. W środku nie było jednak myszy.
Nagle głowa zaczęła okropnie mnie boleć, a przed oczami była tylko ciemność. A potem nie było już nic.
Artur siedział w kuchni i jadł płatki z mlekiem. Wykonał już swoje zadanie i nie miał zamiaru robić nic ponadto. Jednak ten trup z dziurą w czole i głową w kałuży krwi trochę go odpychał, a w dodatku blokował przejście. Musiał bardzo uważać, by się nie wyświechtać, kiedy go omijał. Miał nadzieję, że ktoś odpowiedni zaraz przyjdzie i zrobi z tym porządek.
Po zjedzeniu znowu pobawił się w omijanie trupa, następnie zabrał swoją torbę i wyszedł z domu. On czekał już przed domem.
“Syn Kolegi”
Kolega z pracy poprosił mnie ostatnio o przysługę. Jego syn mieszka z jego byłą żoną i odwiedza go co drugi weekend. Zawsze przyjeżdżał do niego w piątek wieczorem, jednak w tym tygodniu mojemu znajomemu wypadł wyjazd służbowy i wracał dopiero w sobotę rano, co okazało się gdy już chłopak wyjechał z domu. W dodatku mieszkał on na drugim końcu kraju, więc kazanie mu jechać w tę i z powrotem tyle czasu byłoby podłe. Cały opis sytuacji był skomplikowany i kiedy kolega mi go tłumaczył, ledwo zrozumiałem o co mu chodzi. Ale to właśnie udało mi się wywnioskować. W każdym bądź razie zostałem poproszony o przenocowanie dzieciaka. Ma on już szesnaście lat i nie powinno być z nim problemu, a w dodatku jego ojciec odbierze go od razu jak będzie wracał. Tak właściwie to nie jest dla mnie żaden kłopot. Mieszkam teraz sam i mam wolny pokój, a trochę towarzystwa może mi się przydać. Więc się zgodziłem.
W dniu, w którym chłopak miał przyjechać postanowiłem wybrać się na małe zakupy. Skoro będę miał gościa, to wypadałoby przygotować porządną kolację zamiast zamawiać jakiegoś fast fooda, jak to mam zwykle w zwyczaju. To jeszcze nastolatek, więc pewnie potrzebuje jeść dużo zdrowych rzeczy. Powinienem chyba kupić głównie jakieś warzywa. Tylko co można takiego przygotować z warzyw. Może po prostu jakieś kanapki. Z gotowania jestem kiepski, więc pewnie nic innego i tak by mi się nie udało zrobić.
Chłopak ma na imię Artur, za kilka miesięcy będzie miał już siedemnaście lat. Niedawno zaczął chodzić do liceum i nienawidzi, kiedy traktuje się go jak dziecko (chyba każdy nastolatek tego nienawidzi). Jest małomówny, lubi kryminały i rzadko sprawia problemy. Tak się akurat składa, że mam nagrane na płytach pełno różnych filmów kryminalnych i sam też jestem ich fanem, więc na pewno się dogadamy.
Tuż przed dziewiętnastą pojawił się przed moim domem. Określenie przeciętny idealnie by do niego pasowało. Średniego wzrostu, szczupły, o brązowych oczach i blond włosach. Nie miał żadnych znaków szczególnych. Niczym się nie wyróżniał. Gdybyś zobaczył go w tłumie, to od razu byś o nim zapomniał.
Uśmiechał się nieśmiało i sprawiał wrażenie trochę niepewnego. Ale to chyba nic dziwnego, w końcu ma spać w domu nieznajomego trzydziestolatka. Miał ze sobą małą torbę podróżną, którą poleciłem mu na razie zostawić w korytarzu i zaprowadziłem go do kuchni. Zdążyłem już przygotować górę kanapek, a chłopak sam przyznał, że był głodny po podróży, więc od razu zjedliśmy kolację. Zacząłem rozmowę na temat kryminałów, którą prowadziło nam się bardzo przyjemnie. Kiedy zaproponowałem mu obejrzenie któregoś z moich filmów, od razu się zgodził. Zrobiłem dla nas po kubku ciepłej herbaty i poszliśmy oglądać.
Po dwudziestej pierwszej zadzwonił do mnie mój kolega. Wypytał mnie, czy z Arturem wszystko w porządku, czy bezpiecznie dotarł, zjadł kolację i o podobne rzeczy. Zachowywał się jak zatroskany ojciec, co mnie trochę rozbawiło, bo w pracy nigdy nie dawał po sobie takiego wrażenia.
Po dwudziestej trzeciej skończyliśmy oglądać film. Artura odesłałem pod prysznic, a sam poszedłem naszykować mu łóżko.
Po dwudziestej czwartej obaj już spaliśmy. Artur w pokoju gościnnym, a ja we własnym. Czułem się zmęczony, jednak byłem zadowolony z dzisiejszego wieczora. Znam bardzo mało ludzi, którzy mają takie same zainteresowania co ja, więc rozmowa z kimś na ten temat bardzo mnie uszczęśliwia.
Po drugiej w nocy nagle się obudziłem. Bardzo chciało mi się pić, więc postanowiłem udać się do kuchni i zrobić sobie herbatę. Po drodze mijałem pokój gościnny, więc starałem się iść najciszej jak mogłem, by nie obudzić Artura. Siedziałem w kuchni i powoli popijałem herbatę. Kiedy skończyłem udałem się z powrotem do łóżka. Przechodząc przez korytarz rzuciła mi się w oczy torba chłopaka, która wciąż tam leżała.
Po trzeciej w nocy znowu się obudziłem. Zza drzwi dobiegały jakieś dziwne dźwięki. Trochę mnie to zaniepokoiło, zwłaszcza że nie byłem w stanie w jakikolwiek ich określić. Nie miałem pojęcia co to było, jednak byłem pewny, że nie jest to moja wyobraźnia. Postanowiłem sprawdzić pochodzenie tych dźwięków. Podszedłem do drzwi i delikatnie je uchyliłem. Dźwięki stały się głośniejsze. Byłem pewny, że dochodzą gdzieś z korytarza, jednak było w nim zbyt ciemno, bym mógł coś dojrzeć. Lecz teraz mogłem się bardziej wsłuchać. Przysłuchując się przez chwilę przyszła mi do głowa tylko jedna rzecz, która mogła wywołać takie dźwięki.
Wygląda na to, że jakimś cudem do mojego domu dostały się myszy. Tylko właśnie jakim? Westchnąłem, wyszedłem na korytarz i włączyłem światło. Jeśli to dziadostwo krząta się gdzieś tutaj, to może uda mi się to złapać. Muszę jednak uważać, by nie obudzić Artura.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Torba leżąca na korytarzu delikatnie się poruszała. Czyli tam się gryzoń schował. Ostrożnie i powoli poszedłem do kuchni, wziąłem puste pudełko, które będzie robić za tymczasowe więzienie dla myszy i wróciłem na korytarz. Na szczęście zwierzątko nie uciekło ze swojej kryjówki. Klęknąłem przy torbie, przystawiłem pudełko obok miejsca, w którym prawdopodobnie znajdowała się mysz i szturchnąłem w nie, próbując ją wywabić. Nie udało się, jednak klapka od małej kieszonki z boku delikatnie się podniosła. Cholera, jakim cudem ona tam wlazła? Muszę ją szybko zabrać, by nie zniszczyła torby. Otworzyłem kieszonkę i przygotowałem pudełko. W środku nie było jednak myszy.
Nagle głowa zaczęła okropnie mnie boleć, a przed oczami była tylko ciemność. A potem nie było już nic.
Artur siedział w kuchni i jadł płatki z mlekiem. Wykonał już swoje zadanie i nie miał zamiaru robić nic ponadto. Jednak ten trup z dziurą w czole i głową w kałuży krwi trochę go odpychał, a w dodatku blokował przejście. Musiał bardzo uważać, by się nie wyświechtać, kiedy go omijał. Miał nadzieję, że ktoś odpowiedni zaraz przyjdzie i zrobi z tym porządek.
Po zjedzeniu znowu pobawił się w omijanie trupa, następnie zabrał swoją torbę i wyszedł z domu. On czekał już przed domem.
- I jak tam pobyt? Mam nadzieję, że polubiliście się z moim „kolegą”. - Patrzył się rozbawiony w stronę domu. - Wiesz, bardzo podoba mi się ten scenariusz. Moglibyśmy go częściej odgrywać.
- Nigdy więcej. Co ty w ogóle odwalałeś z tą rozmową? - Artur patrzył się na niego lekko podirytowany. Nie mógł uwierzyć, że musieli mu dać akurat takiego partnera. Przecież nigdy nie uda im się dobrze współpracować.
- Przecież to musiało wyglądać realistycznie. A tak przy okazji, myślę, że idealnie nadaję się do roli ojca. Może powinienem pomyśleć o jakiejś rodzinie…
- Szczerze współczuję twoim dzieciom. - Artur odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę samochodu, który stał na podjeździe. Czekał na swojego partnera, a kiedy ten dołączył, odjechali. Ostatni raz jeszcze spojrzał w stronę domu. Znowu był wystawiony na sprzedaż. Właściciel został dzisiaj usunięty wyjątkowo szybko
Ostatnia edycja: