Skromne opowiadanko

  • Uwaga! Jeśli miałeś już konto na wcześniejszej wersji forum, wygeneruj nowe hasło przez funkcję Zapomniałem hasło.

Nikorin

New member
Skromne coś czego wstydzę się pokazać XD Pewnie poprawię to jeszcze milion razy, albo w ogóle to zmienię, bo ten właśnie prolog piszę już kilka lat i nie mogę zacząć pisać nic dalej z jakiegoś tajemniczego powodu ;-; No nic… voila: (boże właśnie to wstawiłam i umieram ze wstydu, zaraz to stąd chyba usunę XD)

Prolog do Stagnacji

Tej nocy była pełnia księżyca. Miękkie światło jego tarczy oświetlało cały las i średniej wielkości polanę, na której siedzieli członkowie plemienia Anirtu. Rozgwieżdżone niebo przybrało nieziemsko kobaltowy kolor. Nie przykrywała go żadna, nawet najmniejsza chmurka i można było oglądać wszystkie konstelacje w całej ich okazałości. Nic dziwnego, w końcu pogoda została wyproszona u bogów.

Magiczna noc wstąpienia do świata żywych.

Sędziwy wódz plemienia zaczął swoją coroczną opowieść. Poorany zmarszczkami wyglądał jak stare drzewo, któremu od dawna już nie dane było się pożywić. Chudy i żylasty, z obwisłą skórą, zmęczoną twarzą i wielkimi czarnymi oczami. Patrząc w nie człowiek powoli zapadał się w nicość, odnajdywał spokój, swoje wewnętrzne „ja”, swój życiowy cel i sens istnienia. Odpowiadały na każde, nawet niewypowiedziane pytanie i nigdy nie zmieniały wyrazu. Obojętne i bezkresne, a przecież mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy.
  • Przyszłość, przeszłość, teraźniejszość. Wczoraj i dzisiaj, jutro, za rok, sto lat temu… Zawsze było i będzie tak samo. Dzieci dorastają, poznają siebie i są gotowe, żeby wylecieć z gniazda. To prawda niezmienna, uniwersalna i tak oczywista, że często o niej zapominamy – stary wódz podrapał się po głowie, chwycił mocno za rzeźbioną w wilki, drewnianą laskę i opierając na niej cały ciężar swojego ciała, powoli się podniósł. – Jesteście tutaj, bo jesteście z nami wystarczająco długo, żeby obdarzyć was darem Życia. Nauczyliście się już wszystkiego, co mogliśmy wam przekazać. Dzisiaj przyszłość i przeszłość łączą się w jedno. Tylko dzisiaj możecie zadecydować o swoim przeznaczeniu. Chcecie założyć rodzinę, czy walczyć? Chcecie iść czy zostać z nami? Chcecie żyć… czy bliższe waszemu sercu są słodkie ramiona śmierci?
Zebrani wokół wodza wzdrygnęli się ze strachu na samą myśl o tym ostatnim słowie. Wiatr zaszumiał w lesie obok. Słychać było cichy stukot krosna. Któraś kobieta musiała mieć problemy ze snem i oddawała się w nocy tkactwu. Przez polanę szybko przebiegł jeż strasząc kilka ptaków, które schowały się w krzaku malin.

Młodzi chłopcy i dziewczęta przybyli ze wszystkich stron Grossewaldu, Wielkiego Lasu plemienia, aby wstąpić do świata żywych. Znaczyło to, że są dorośli na tyle, aby mogli zadecydować o całym swoim przyszłym życiu. Każde z nich do tej pory próbowało wszystkich form sztuki i parało się każdej możliwej pracy. Niezależnie od płci, potrafili tkać, prząść, polować, walczyć, oprawiać zwierzynę, opatrywać ludzi i malować na skórze. Nauczyli się sprzątać i gotować, opiekować się dziećmi, chorymi i zwierzętami. Posługiwali się perfekcyjnie językiem ich ludu, a także Wspólnym w mowie i piśmie. Dzisiaj, w obecności swoich rodzin i Wodza, pod kobaltowym, rozgwieżdżonym niebem mieli wybrać zajęcie na całe swoje życie. Tym właśnie było wstąpienie do świata żywych, określonym zajęciem, które się kochało i któremu można było się oddać w całości.

Wódz stuknął laską w ziemię, która zadrżała leciuteńko. W miejscu uderzenia pojawił się mały, błękitny płomyk, który powoli rósł, aż przeobraził się w ogromny płomień, jaśniejszy niż całe rozgwieżdżone niebo i groźniejszy niż wszystkie zwierzęta ukrywające się w lesie dookoła. Głos Przodków. Jego blask oświetlił postać Wodza w nieziemski sposób, przez co mężczyzna zdawał się być znowu młody i silny, na jego ciele zarysowały się nagle dawno nieistniejące mięśnie, a jego siwe włosy zmieniły kolor na kruczoczarny. Skóra napięła się, zmęczenie znikło z jego twarzy i tylko oczy pozostały niezmienione. Czarne i bezkresne.

Powietrze stało się nieznośnie gorące, ale jednocześnie napawało wszystkich dziwnym spokojem i siłą. Nikt nie czuł się zmęczony, nikt nie był śpiący. Cały las zamilkł i wsłuchiwał się w potężny ryk prastarego płomienia. Po postaciach zebranych przebiegł cień, który zatrzymywał się dłużej na młodych. Badał każdego z osobna i powoli przesuwał się po ich twarzach i ramionach na chwile okalając ich mrocznym całunem. Przestał poruszać się dopiero po tym jak znalazł interesującą go osobę. Zatrzymał się na młodym mężczyźnie o imieniu Kashir, ogarnął jego całą postać i czekał.

Wódz podniósł ręce do góry i zaczął swój śpiew. Słowa pieśni w dawno zapomnianym języku rozbrzmiały w całym lesie. Zatrzęsły się wszystkie drzewa, zawyły wilki, a Głos Przodków dołączył do tej harmonii dźwięków swój majestatyczny ryk. Ludzie w swoich dużych miastach nagle stanęli bez ruchu i spojrzeli w niebo. Magiczna noc znana była wśród nich pod różnymi nazwami, począwszy od Nocy Czarownic skończywszy na Dniu Niepodległości. Niezależnie jednak od nazwy i obchodów całego dnia, na niebie zawsze pojawiało się nieziemskie zjawisko. Nocną tęczę można było podziwiać tylko raz w roku i w każdym następnym lecie widniała coraz krócej. Po dziesięciu sekundach zniknęła, wódz przestał śpiewać i wszystko wróciło do normy. Zwierzęta, jak gdyby zbudzone z magicznego snu, wróciły do swoich poprzednich czynności, a w lesie znowu dało się słyszeć stukot odległego krosna.
  • Czas na decyzję. Podejdźcie do Głosu Przodków i powiedzcie mu, kim chcecie zostać. Wysłucha was i wesprze w waszym wyborze. Będzie zawsze prowadził was przez życie.
    Po skończonej przemowie, wódz osunął się na ziemię i zaczął obserwować młodych ludzi. Podchodzili pojedynczo do błękitnego ognia i zwierzali mu się ze swoich pragnień i celów. W kręgi ich ludu wstąpiło dzisiaj kilku wojowników, łowców, a także Namid, gwieździsta tancerka i Meda, prorokini. Ciekawe wybory, ale czekało ich ciężkie życie.
    Każdy z nich był jednak szczęśliwy. Każdy oprócz Kashira, który ogarnięty cieniem wyglądał całkowicie inaczej. Tak samo jak przed laty wyglądał inny młodzieniec, który wyruszył w podróż i już nigdy nie wrócił, syn ówczesnego wodza. Starzec skinął głową, a chłopak prędko podszedł i przed nim usiadł.
  • Tak, wodzu?
  • Kashirze… podjąłeś decyzję zanim tu przybyłeś?
  • Nie, wodzu. Dopiero stojąc i patrząc się w Głos Bogów zrozumiałem, że muszę wyruszyć w podróż i sprawdzić na własne oczy dlaczego umierają nasze lasy, zwierzęta i ludzie. Chcę wiedzieć dlaczego nie słyszymy już wycia wilków i czemu nie potrafimy przypomnieć sobie słów zapomnianej pieśni i staje się ona coraz krótsza. Jestem młody, ale potrafię walczyć i jeździć konno. Wyjadę, a jak wrócę to opowiem wszystko na Radzie Plemion. – chłopak uderzył pięścią w swoją nagą, upstrzoną czerwonymi pasami, pierś. Drobiny czerwonego barwnika zwanego ochrą, wzbiły się w górę i osiadły z powrotem na jego ciele.
Wódz pogrążył się w myślach. Drugi Wikvaya. Pierwszy, syn poprzedniego wodza okazał się być pomyłką, bogowie nie pomogli mu w jego wędrówce lub opuścili przez jego złe postępowanie. Czy tym razem będzie inaczej? Przyglądnął się jeszcze raz Kashirowi. Musiał mieć rację, wyraźnie widział cień, który ogarnął tego chłopca i czekał na jego słowa. Bogowie są nieskończeni w swej dobroci, ale zbyt często zaskakują biednego, schorowanego starca. Jednak nie jemu było się z nimi sprzeczać. Zastanowił się jeszcze przez chwilę i głośno wypuścił powietrze z płuc.
  • A więc Głos Bogów podjął decyzję za ciebie. Będzie wspierał cię w twojej podróży, a my będziemy czekali na twój powrót. Witaj w świecie żywych, Kashirze Wikvaya, ty który przynosisz. Obyś przyniósł nam dobre wieści.
 
Ostatnia edycja:
Obojętne i bezkresne, a przecież mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. - świetne stwierdzenie [+]
brak/mało porównań [ - ]
Wczoraj i dzisiaj, jutro, za rok, sto lat temu… - fajne. [+]
Brak informacji o głosie wodza, przymiotników opisujących go [ - ]
Słychać było cichy stukot krosna. Któraś kobieta musiała mieć problemy ze snem i oddawała się w nocy tkactwu. Przez polanę szybko przebiegł jeż strasząc kilka ptaków, które schowały się w krzaku malin. Jednocześnie fajna zmiana akcji, ale powinna wystąpić tylko jedna informacja poboczna, ewentualnie więcej niż ~5. [+][+/ - ]
Świat Żywych powinien być z dużych liter, inaczej nie jest to nazwa “obchodów”, ale informacja, że są martwi… [ - ]
Ładny opis “młodych” [+]
Mało opisu natury [ - ]
Nie chce mi się dalej wytykać, ale ogólne wrażenie nie jest złe… Aczkolwiek, jak na prolog zdaje się nieco za długie no i, niestety nie wciąga… A prolog ma za zadanie zaciekawić czytelnika do granic.
 
Ostatnia edycja:
Opis natury - nom… za mało ;-;
głos wodza - też o tym myślałam, tylko jeszcze nie wiem jaki chcę, żeby on był;-;
z tym “światem żywych” też, bo jak zmieniałam ogólny zarys to mi się zapomniało, dzięki <3

a z tym wciągnięciem… na to już nic nie poradzę XD to prolog, trochę wyrwany z kontekstu, bo ten kolo nie jest głównym bohaterem ;P tylko pokazałam kilka drobnych rzeczy, o których chcę, żeby wiedział czytelnik, ale nie chcę, żeby wiedzieli o tym bohaterowie :3
 
Ostatnia edycja:
Powrót
Top Bottom