Szczerze powiedziawszy oczekiwałem czegoś lepszego od tej serii.
Zawsze należy oczekiwać więcej. Mimo wszystko traktuję tę serię jako jedną z lepszych spośród tych, z którymi miałem styczność.
Ale chętnie poczytam o szczegółach, czego oczekiwałeś. Może na podstawie oczekiwań innych (zewnętrzna optyka zawsze jest cenna) odnajdę kolejne dobre serie!
Nie za bardzo pasuje mi przygoda w innym świecie z małymi dziewczynkami, gdzie jedna zaczyna się podkochiwać w bohaterze. A dodanie jej wieku przez lvl nie rozwiązuje sytuacji, bo jej mentalność pozostała na poziome małego dziecka
Myślę, że “estetyka loli” to po prostu kwestia komercyjna budowy “produktów mangowych”. Ten gatunek ma ową cechę wbudowaną już chyba na stałe, gdyż została ona pozytywnie zweryfikowana rynkowo - po prostu dobrze się sprzedaje. Z tym raczej nie ma co walczyć.
Dodam, że z “drużyny Naofumiego”
de facto obie członkinie się w nim “podkochują” (wykazują silne i niekoniecznie wypowiedziane na głos emocje pozytywne, które można nazwać miłością), tylko w
inny sposób. Filo traktuje swojego właściciela po prostu jak ojca - co jest naturalne, gdyż to on był pierwszą osobą, którą widziała zaraz po wykluciu. Jej uczucia są tu jasne i klarowne - nie ma tu żadnych niedomówień czy dwuznaczności.
Co do Raphtalii, to widzę w opowieści próbę pogodzenia (i to dość sprawnie wykonaną) dwóch podstawowych linii fabularnych, z których każda ma swoją wartość i obie się w pewnym momencie łączą logicznie:
- Opowieść o uratowaniu życia małej sierocie, nadaniu sensu jej życiu oraz wytworzeniu więzi jednostronnej pod postacią długu “daru życia”.
- Opowieść o rodzącym się uczuciu stron podobnych sobie wiekiem (w znaczeniu fizycznym, nie mentalnym), tworzeniu (w rozumieniu najbardziej fundamentalnym) rodziny, nawet z całym bagażem konsekwencji - wszak Raphtalia jest gotowa pocałować Naofumiego pomimo, że, wedle jej mniemania, od tego zachodzi się w ciążę - czego się boi.
Tu winny jestem wyjaśnienie - pojęcie rodziny jest to obecne cały czas: najpierw jako więź ojciec - dziecko (tak bohater tarczy traktuje Raphtalię na początku) a później jako dojrzały (aczkolwiek całkowicie pozbawiony uzewnętrznionych aspektów seksualnych) związek rodzinny oparty na tzw. “wzajemnym kloszowaniu”, czyli zasadzie “ja ochraniam ciebie, ty ochraniasz mnie” (aspekt w fabule podany dosłownie). Ta część to spłata długu.
I siłę tego serialu upatruję właśnie w umiejętności twórców potrafiących sprostać takiemu wyzwaniu - połączyć w jednej i krótkiej (nie rozwlekłej czasowo) opowieści obu tych aspektów stanowiących tu zwartą całość.
Do takiego widzenia sensu fabuły pasuje nawet kwestia pieczęci niewolnika u Filo i Raphatlii - to prawne zabezpieczenia “rodziny” przed wrogim światem zewnętrznym.
Przy okazji - nie twierdzę, że fabuła
Tate no Yuusha no Nariagari jest absolutnie wewnętrznie spójna i nie posiada zgrzytów. Zauważam jedynie, że w porównaniu ze zdecydowaną większością filmów (nie tylko anime) owe niespójności i zgrzyty są niezwykle mało istotne w porównaniu z elementami godnymi uwagi.