Trzy słowa, a dam ci historię.

  • Uwaga! Jeśli miałeś już konto na wcześniejszej wersji forum, wygeneruj nowe hasło przez funkcję Zapomniałem hasło.
Plazma

Plazma

New member
Czasami nas coś inspiruje lub chcemy się wyżyć twórczo, więc zakładam ten temat. Najchętniej chciałbym ograniczyć się do tego, że ja mam pisać, ale pozwalam też innym (znajcie łaskę pana) by pisali.

Zasady by nie było tutaj burdelu i żeby to nie było zaliczone do zabawy forumowej.
1 Staramy się chociaż minimalnie, piszemy gdy mamy na to ochotę itd, nie żeby dodać posta.
2 Gdy coś nas zainspirowało z zewnątrz (np. widzieliście obraz) to warto go tutaj przytoczyć.
3 Nie tworzymy nic dłuższego niż 1000 słów. Twórczość tutaj ma być jednostrzałowa.
4 Nie tworzymy nic krótszego niż 150 słów. (nie licząc wierszy i krótszej twórczości)
5 Robimy tak, by sprawiało nam to przyjemność i zabawę, oraz wszystko co tutaj piszemy brać z dystansem. Np. jak zrobię jakiś wiersz o Eyirie, jajkach i gejach proszę nie brać tego zbyt poważnie, ani się nie obrażać.
Idea tego jest też taka, że Wy możecie dać trzy słowa (lub słowo, obrazek, zdjęcie, temat) i ktoś (ja) spróbuje coś stworzyć z tego. Np. dajecie trzy słowa: kosmos, zapiekanka, wojna. To ja tworzę historię/wiersz cokolwiek innego o tym, jak toczy się II wielka galaktyczna wojna. Nasz bohater unikał pocisków od pikantnego sosu, lecz Ho Vader wystrzelił zapiekankę. Wraz z podwójnym serem i odrywającymi się pieczarkami w korkociągu zapiekanka zbliżała się coraz to bliżej do srebrzystego statku, aż w końcu… Nas bohater obudził się na tajemniczej planecie, resztki jego statku oblepiało ciasto z zapiekanki… itd.

Czasami też może pozwolę sobie na to by historię tworzyć i opowiadać na żywca na skype, a jeśli będzie kiedykolwiek taka możliwość to opowiedzieć w realu, bo to mi najlepiej wychodzi. A wiec jeśli macie wolny wieczór (i ja go też mam) oraz jesteście w Wrocławiu to możecie się pokusić na opowieści tajemniczego zboczonego barda, który zna tak mroczne historię, jak czarne cukierki wampira z pomorza… (naprawdę czasem przechodzę samego siebie)

A więc czekam na trzy pierwsze słowa, ewentualnie zacznę coś skrobać sam z siebie.
 
Ostatnia edycja:
Plazma

Plazma

New member
Opowieść ta będzie o wielkim Herszcie Arbuzodzidzo, co siał postrach na setki lat przed powstaniem Cesarstwa Stekamowego. Herszt ten był trzy razy większy (wzdłuż) od koni. Jego mięśnie podobno były tak wielkie, że nie można było skonstruować żadnej zbroi na jego rozmiar. Ci co słyszeli tą historię śmiali się, lecz dopóty nie ujrzeli go dopóty uśmieszki mieli głupie na swych licach…
Drzwi od karczmy roztrzaskały się, a raczej strzępy poleciały do środka karczmy, wiele truchła się sypnęło z wbitym drwem w ciało. Zabrzmiały tupnięcia Arbudzidzo, który prezentował muskuły i sutki na których zbierały się dwie krople wody. Prócz hełmu zasłaniające jego (zapewne szpetne) oblicze był ubrany w dziwną zbroję, która chroniła tylko jego klejnoty rodzinę i brzuch. Zbroja ta była sporych rozmiarów najpewniej odpowiednia do apetytu Herszta. W prawicy trzymał wielki tasak, zaś w drugiej ręce miał młot.
-CZY JEST TU TEN ZWANY KUCHARZEM?! - Po karczmie rozleciały się szepnięcia pełne strachu niosące jedną wiadomość “To On…”. Karczmarz schował i zesrał się w gacie, ale nie o niego się rozchodziło, lecz o pewnego przybysza w czarnej sukni.
-Nie dajesz za wygraną młodzieńce… Uważasz, że ty możesz MNIE pokonać?! Toś to niedorzeczne.- Jego ochrypły i skrzeczący głos zaśmiał się, a stoły łamały się w pół gdy Herszt szarżował.
Chudszy jegomość był już za Hersztem gdy nowe rany na muskułach wielkiego się pojawiły. Już miał otworzyć swą paszczę i śmiać się pod krótkim wąsem, gdy Herszt tupnął nogą. Czarnoksiężnik swą głową przebił dach karczmy i wylądował przed nią ustawiając bariery magiczne. Nieważne ile by zrobił i jak silne, Herszt wrzeszczący otoczony deskami z rozpadającej się karczmy przebijał je swym barkiem, aż do ostatniej. Tym razem krew spływał z sutów Arbuzodzidza machającego na wszystkie strony głową. Zaś czarne szaty w tą ponurą noc pokryły się czerwieńszą czernią. Tym razem z jego ust zamiast chichotu popłynęły bluzgi i krwawica. Karczma pogrzebała swych gości, a stopy bandyty odciskały się na mokrej ziemi, zamachnął się na czarodzieja swą prawicą, lecz zgrzyt stali go zdziwił. Biała bestia stanęła przed nim, a kieł blokował ostrze tasaku. Zanim zebrał myśli pazury zarysowały jego jedyny pancerz, a On sam poleciał i swym cielskiem zburzył pobliski dom. Pisk kobiet i dzieci przedzierały się przez hałas łamanych i latających desek…
Wielkia biała bestia, Królik morderca, Królik czerwono oczęty, Krwawy Królik to niektóre tytuły tego monstrualnej bestii, która nie ma prawa stąpać po tym świecie, a jednak stąpa i co więcej by rozszarpała brzuch Herszta, jakby nie jego pancerz(Arbunio) od ojca. Dyszał i wstawał spod desek, zmęczony i lekko niedowierzający, Bestia, która zabijała całe armię stała przed nim i… i jeszcze żył, co więcej przeżył cios tego paskudztwa. Napiął mięśnie pleców, przekrzywił kark i kątem oka zobaczył straszliwy czar leczący w niego. Czarnoksiężnik był znów w ataku, chociaż chyba postradał zmyły i zdrowy rozsądek to teraz tryumfował i śmiał się. Z jego paskudnych spiczastych dłoni wystrzeliwały raz za razem czerwone pasma gorącego boczku. Tasak pierwszy poczuł tą straszliwą magię, a krople tłuszczu spadły na Herszta, drugi zaś kawałek boczku ominął go o włos, trzeci zaś dosięgnął jego, centralnie uderzył w sutek, a fałdy tłuszczu zafalowały…
Nie słychać było krzyku, czy bólu, tylko jedno wielkie warczenie naszego bohatera. Zamiast dać bólowi dojść do słowa dał dojść do gniewu i skoczył w stronę króla, który już wykonywał do niego susa. Starli się w powietrzu, pazur poszarpał skórę, młot złamał żebro. Gdy wylądowali nogi Herszta zanurzyły się w błocie, a On sam był pchany w stronę kamiennego budynku. Wytężył każde pasmo swych muskuł i zatrzymał tą bestię. Siłowali się, jego ręce przeciwko jego łapą, broń leżała pomiędzy nimi, a nogi próbowały znaleźć jakiekolwiek oparcie. Nagle pasmo boczku oblepiło jego nogę, zachwiał się. Następnie ból rozległ się na plecach. Czarnoksiężnik nie oszczędzał się, chociaż każda parcia boczku skracała jego życie o pięć lat nie przestawał ostrzału.
Ludzie mówią, iż w tej desperackiej sytuacji nasz Herszt pomyślał o swym ojcu, być może to była prawda, ja sam skłaniam się ku temu, gdyż zobaczyłem rękę. Duchową owłosioną rękę i srebrzystą łzę na poliku Herszta. Jego kuliste mięśnie jeszcze bardziej naprężyły się i nagle z popchnięciem ręki podniósł królika. Czarodziej przeraził się, podwoił ostrzał zalewając przeciwnika całą toną boczku, lecz nie mógł nic poradzić na leczącego w jego stronę królika…
Od tamtej pamiętnej walki nasz Herszt nosi zbroję z boczku, który doskonale okrywa jego całe ciało, nawet okrągłe bicepsy. Zaś krwiożercy królik po raz pierwszy całkowicie podporządkowany na pasmach boczku służy Hersztowi, jemu jako jedynemu jeźdźcowi, który może go dosiadać. Zaś Herszt prócz doskonałej zbroi posiadł wierzchowca, jedynego, który może ponieść tego budzącego strach w sercach wojownika… Odtąd państwa drżały przed Hersztem Arbuzodzidzio i jego krwiożerczym królikiem, który rozrywał rycerzy i połykał w całości niewiasty…

Eyirie nie rozumiem Cię.
 
Ostatnia edycja:
Eyirie

Eyirie

New member
Eeeej, gdzie moja historiaaa? :C
 
Ostatnia edycja:
Top Bottom