Patrząc na świat sztuki i “sztuki” zaczynam dochodzić do wniosku, że sztuka sama w sobie staje się odtwórcza poprzez ogólny zachwyt hiperrealizmem w internecie. Zaczyna brakować wrażliwych osób w tej dziedzinie. Sam szedłem tą drogą i teraz staram się zmienić kurs. Nie jest to łatwa droga, ale warta ceny.
Hanler trafnie ocenił to, co czyni nas artystami. Widać, że jesteś świadom swej drogi i to czyni, że… szkoda twojego talentu.
Rysowanie ze zdjęć stało się już powszechne i rzadko kiedy czuć w takich działaniach duszę twórcy. Tak wygląda współczesny realizm, od którego próbuję się uwolnić i tobie również to rekomenduję.
Od czego zacząć? Wiele razy to pisałem - szkice z natury. Jest to “zdrowy realizm”, w którym polegasz na własnej interpretacji, własnej parze oczu. Niezwykle rozwijające działanie.
Również zachwyt do kobiet można wykorzystać w aktach. Uczucia jakie do nich żywisz możesz przelać na płótno co sprawi, że obraz nabierze duszy, której tak bardzo brak…
Ale wróćmy do tego co dotychczas nam pokazałeś. Warsztat ma solidne podstawy, jednak są pewne kwestie do poprawy. Tak naprawdę to dwie najważniejsze.
Pierwszą taką rzeczą jest rozmazywanie ołówka. Niewątpliwie takowe cieniowanie jest łatwiejsze, jednak jest również… mało estetyczne. Prawdziwe cieniowanie pochodzi tylko i wyłącznie z ołówka. Chyba że to wina zdjęcia i ja nie mogę dostrzec takiego cieniowania.
Druga taka rzecz to kontrast. Zauważyłem, że w swoich pracach pokrywasz duże powierzchnie czarnym kolorem. Jednak jest do tego używany za twardy ołówek przez co widać smugi na takich powierzchniach. Dodatkowo, prace przez to wydają się zbyt naświetlonie i tracą efekt. Na szczęście jest to łatwo skorygować.
Mam nadzieję, że zdecydujesz się na “tworzenie od zera”, gdyż widać w Tobie ogromny potencjał, który czeka tylko na pełne wykorzystanie. Zwłaszcza, że bycie obserwatorem to rzecz pożądana w sztuce i to bardziej ambitnej. Reasumując, jest dobrze, ale możesz wznieść się na wyżyny i szczerze na to liczę.