Fabuła (A poczytajcie sobie!)
TOM 1
TOM 1
-Co jest?
[ul]
[li]Ognik? To są te… no… Fałszywe światła, nie? Ale to chyba na bagnach się je spotyka czy coś…[/li][li]Ty, to się zbliża…[/li][li]Ja bym to nazwał duszą.[/li][li]O czym ty mówisz? Odsuń się od tego![/li][li]Dziwne, niby ogień a zimn… Au![/li][li]Co jest? Gdzie to znikło?[/li][li]Nie wiem…[/li][/ul]
Rozdział 2
Orthros, Brodacz a przedewszystkim wróżka.
[ul]
[li]Jesteś pewien, że to jest to?[/li]Stałem przed jakimś kamiennym, małym budynkiem, zrobionym, lekko ujmując – na odpierdol.
[li]No niby, w internecie też tak wyglądał.[/li][li]Ale taka szkoła to chyba powinna jakoś wyglądać nie? Jakiś zamek czy wielka biblioteka…[/li][li]Podobno powstała ledwo parę dni temu, a dyrektor jest opisywany jako ktoś nienormalny, więc czego chcesz? – Spojżałem na znajomą z ukosa.[/li][li]No ale… Dobra, niech będzie, brak mi argumentów.[/li]Ruszyłem przed siebie, a Felicja podążyła za mną.
Głuchy huk.
Obejżałem się przez ramię i zauważyłem swoją przyjaciółkę zastałą w pół kroku.
[li]Co ‘est?[/li]Nic, najmniejszego ruchu, nawet jej klatka piersiowa się nie poruszyła.
Poczułem lekką falę gorącej paniki przechodzącą przez moje ciało.
[li]Freya?[/li]Podszedłem do dziewczyny i pacnąłem ją w policzek. Jej ciało upadło na ziemię, zanim zdążłyłem zareagować. Było niczym posąg.
[li]Freya! Co do cholery?![/li]Zza pleców doszedł mnie głos, przywodzący mi na myśl jakiegoś lektora z filmów.
[li]Witam nowego ucznia, Pan raczy za mną.[/li]Obejrzałem się w stronę, z której do mnie mówiono z krzykiem.
[li]Pmo~[/li]Nikogo nie było. Tylko jakiś pies wąchający zielony krzaczek.
Szybko rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu kogoś kto pomógł by mi… Ożywić Felicję? Nie! Nie ożywić! Ona z pewnością żyła. Nie mogła tak po prostu umrzeć…
[li]Chłopcze ruszysz się w końcu?[/li]Zza czarno-białej głowy psa wyłoniła się kolejna, również owczarka niemieckiego.
To szkoła magii.
To jeden z tych psów do mnie mówił.
[li]Możesz mi pomóc? Proszę![/li][li]Z czym? – Pysk zwirzęcia się nie otwarł. Jego głos rozbrzmiał w mojej głowie. Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać.[/li][li]Z nią![/li][li]Nie zostałem do tego upoważniony.[/li][li]Oj nie przesadzaj, widzisz przecież, że przyszła tu z nim. – Inny głos zaczął odbijac się w moich skroniach.[/li]Lekkie warknięcie.
[li]Jeśli chcesz możesz ją ze sobą zabrać, później zobaczymy co da się zrobić.[/li][li]Chodźmy więc. - Pies odwrócił się.[/li]Pies?
Orthros!
Stałem nachylony, trzymając Felicję w rekach. Byłem na terenie szkoły od jakiejś minuty. Maksymalnie dwóch. Zamarłem
Dwie głowy odwróciły się jednocześnie.
[li]Idziesz czy nie?[/li][li]Idziesz czy nie?[/li]Dwa głosy rozbrzmiały w mojej głowie, jeden za drugim.
W lekkim szoku podniosłem moją skamieniałą przyjaciółkę. Starałem się utrzymywać ją nie tylko rękami, ale i magią. Inaczej przeniesie jej gdziekolwiek w obcenym stanie graniczyłoby z cudem przy moich możliwościach fizycznych.
Pomogą jej.
Ruszyłem za Orthrosem.
[/ul]
Magiczny pies wszedł do budynku szkoły. Kamienne, nierówne ściany, niedbale wyciosane drewniane drzwi, podłoga ze starych desek. Jeszcze nigdy nie widziałem tak okropnego budynku. Nieważne.
[ul]
[li]Freya… – Szepnąłem i spojżałem w jej puste oczy.[/li]Gdy mój wzrok chciał znó złapać w zasięg psa, ze strachem stwierdziłem, że go zgubiłem. Ale jak? Korytarz szedł prosto w obie strony przez jakieś dwadzieścia metrów…
[li]Przecież ten budynek nie jest tak wielki…[/li][li]Idź prosto.[/li]Głos odbijał się po mojej czaszce.
[li]W lewo. Jeszcze raz. Pierwsze z prawej.[/li]Nacisnąłem na klamkę masywnych, wyjątkowo zadbanych drzwi.
Moim oczom ukazał się fikuśny pokój. Nie miałem jednak czasu się mu przyglądać.
[li]Witam! Miło mi Pana gościć![/li]Mężczyzna z pulchną twarzą, długimi ciemnymi włosami i gęstą, niezadbaną brodą siędział za biurkiem. Jego oczy były niemal całkiem zamknięte. Obok wielkiego biurka siedział dwugłowy pies.
[li]Prosze o pomoc![/li][li]W czym, jeśli można spytać?[/li]Zrobiłem wielkie oczy, jakby nie chcąc uwierzyć w te pytanie. Przecież zaraz obok mnie stała skamieniała dziewczyna! A on pyta o co chodzi? Miałem niemal wybuchnąć gdy mi przerwał.
[li]Spokojnie, spokojnie. – Na jego twarzy zagościł wielki uśmiech. – To się… Zdarza. A dokładniej, gdy osoba bez zalążka próbóje przejść barierę.[/li][li]Czyli wie Pan, co się jej stało.[/li][li]Tak tak, to tylko zaklęcie ochronne. Petryfikuje wszystko co dotknie bariery.[/li]Kamień spadł mi z serca. Odetchnąłem głeboko. Felicji nic nie było. Po prostu nie dotknęła wtedy tej duszyczki i nie miała mocy.
Pacnąłem się w czoło. To oczywiste, że szkoła magii musi mieć jakieś zabezpieczenia.
[li]Może pan to odwrócić? – zapytałem z pełnym spokojem.[/li][li]Nie.[/li]Wryło mnie. Stałem równie nieruchomo jak moja przyjaciółka.
[li]Ale mogę odczynić… W pewnym stopniu.[/li][li]Słucham?[/li]Mężczyzna wstał. Był raczej średniego wzrostu i z pewnością „cierpiał” na nadwagę. Nie mogłem się oprzeć, że był młodszy niż na to wyglądał.
[li]Odwrócić, znaczy, że musiałaby się ruszać bardziej niż normalnie, tak jakby przyśpieszać. Rozumiesz.[/li]Nie rozumiałem.
[li]No więc przyjmijmy, że jej prędkość poruszania ma wartość jeden. Aktualnie wynosi ona jednak jedną tysięczną… A przynajmniej powinna, jeżeli zaklcie dobrze działa. Więc, gdybym odwrócił ten efekt, musiałaby poruszać się z prędkością o wartości tysiąc. Najprawdopodobniej zginęłaby wtedy w ciągu kilu setnych.[/li]Zrozumiałem.
[li]Ale jesli o odczynianie chodzi, to inna sprawa, z łatwością mogę przywrócić jej prędkości wartość jeden.[/li]Czy ten koleś czepiał się o takie drobiazgi jak dokładne użycie słownictwa?
[li]Ale będzie to miało efekt uboczny. Powiedz, skoro przyszliście oboje, również oboje mieliście zamiar tu zostać?[/li][li]Ja tak, a Felicjia… Powiedzmy, że zawsze czuła się wolna, więc nie określiłbym tego słowem zostać…[/li][li]Macie pozwolenie rodziców? – jego uśmiech wraz ze słowami wkuły się w moje sercę. Wyglądałem na tak młodego?[/li][li]Tak – wycedziłem.[/li][li]Słodko![/li]Słodko? Co?
[li]A więc bierzemy się za odczynianie. Oh, najpierw tu podpisz![/li]Z biurka uniósł się jakiś papier i podleciał do mnie. Zaraz za nim powędrowało czarne pióro. Nie takie atramentowe. Normalne pióro. Gęsie.
Chwyciłem je i przyłożyłem do papieru. Stanąłem przed dylematem natychmiastowego podpisania i szybkiego obudzenia Felicji, a przeczytaniem dokumentu, aby wiedzieć na co się zgadzam.
Mężczyzna z westchnieniem wyjął mi z ręki pióro i wbił je w moją rękę. Nie wiem, czy bardziej zdumiał mnie ten akt, czy fakt, że pióro gładko przebiło skórę i mięso.
Z niedowierzaniem spojżałem na niego.
[li]Podpis wyłacznie krwią. To magiczny dokument, inaczej jest nieważny.[/li]Cyrograf.
Wyjąłem pióro z ręki, a rana natychmiast się zasklepiła. Wiedziałem, że nie mam wyboru i miasiałem się zgodzić na warunki w dokumencie. Inaczej mężczyzna by mi nie pomógł.
Kotori Fusta.
Pergamin odleciał ode mnie razem z zakrwawionym pierzem.
[li]Dziękuję. Później pozwolę ci go przeczytać.[/li]Z jeszcze większym uśmiechem na twarzy, podniósł w górę ręce i i zamknał oczy.
Czułem jak wokół mnie wzbiera się ciepło. Zawsze gdy ja próbowałem używać „magii”, czułem jedynie zimno. Czyżby to przez różnicę w naszych umiejętnościach? Przez chwilę przemknął po mnie piekielny gorąc. Nie powstrzymałem się od krótkiego krzyku.
Czarodziej otworzył oczy i położył dłonie na ramieniach Felicji. Niebieskie i czerwone nici energii oplotły jej ciało, które zaczęło się zmniejszać. Zmniejszać. I zmniejszać. Zanim zdołałem zrozumieć co się dzieje moja przyjaciółka miała jakieś piętnaście centymetrów wzrostu. Czrodziej położył ją sobie na dłoni i podniósł na wysokość mojej twarzy.
[li]Zanim wybuchniesz złością, musisz wiedzieć, że utrzymanie ruchu niemagicznej istoty w tej szkole wymaga ogromnych pokładów energii.[/li]A więc ją zmniejszył. Lekko ostygłem.
[li]Nie zamierzam marnować swojej, więc zmniejszyłem jej rozmiar i oddałem większość ciężaru do innego wymiaru. Chwilowo nie musisz tego rozumieć. Odwrócił się i machnał ręką abym podszedł z nim do biurka.[/li]Nabuzowany wykonałem jego polecenie. Nie jestem pewien dlaczego. Pewnie podświadomie wiedziałem, że muszę go posłuchać. Trzymał życie Felicji w garści i to dosłownie. Delikatnie postawił dziewczynę na biurku i odwrócił się do mnie.
[li]Jak mówiłem, nie zamierzam używać własnej mocy do utrzymywania jej w ruchu. Sam nie dałbyś rady przekazać jej ciału wystarczającej energii, aby mogła się swobodnie poruszać, jednocześnie się nie zabijając. Dzięki zmniejszeniu jej fizycznych wymiarów ograniczyłem jej pobór energii. Rozumiesz?[/li]Potaknąłem
Uśmiechnął się przyjaźnie.
[li]Spróbój przenieść na nią trochę mocy. Jestem tu, więc nawet jeśli jej nie kontrolujesz, powstrzymam cię od przesady.[/li]Potrafiłem kontrolować swoją moc. Przynajmniej tak mi się wydawało. Skierowałem rękę w jej stronę i starałem się przeprowadzić żyłki z energią w jej stronę.
[li]Nie tak.[/li]Przerwałem skupienie i spojrzałem w oczy mężczyzny. Byliśmy tego samego wzrostu. Nie wiem dlaczego akurat wtedy przyszło mi to na myśl.
[li]Musisz jej dotknąć.[/li]Położyłem rękę na białych włosach mojej przyjaciółki. Wyglądała jak jakiś żołnierzyk z zestawu dla dzieci. Przeprowadziłem energię prosto do jej ciała.
Przewróciła się.
Sama. Po prostu się potknęła .
Spojżała na mnie.
[li]Nie krzyczysz?[/li][li]Jestem jedynie wkurzona. Czemu mam być tak mała? Zrób coś z ta barierą! To okropne.[/li]Oniemiałem.
[li]Wszystko słyszała i widziała. – odezwał się brodacz. – Na razie taka zostaniesz. Możesz o to obwiniać jedynie mnie. To w końcu mój błąd przy tworzeniu bariery. Ale spokojnie! Nie jesteś jedyna. Przed wami pojawiło się już paru innych uczniów, część z nich znalazła się w podobnej sytuacji.[/li][li]Jak mam wrócić do normalności?[/li][li]Nie wiem[/li][li]Co?!- to ja krzyknąłem.[/li]Mężczyzna wzruszył ramionami.
-Tak jakoś wyszło… Ale coś wykombinuję. A póki co, aby ułatwić ci poruszanie się w tym ciele, zagramy w pewną grę.
[li]Słucham? – Felicja pluła jadem.[/li][li]Dokładniej w koło fortuny![/li]Facet poszperał w szufladzie i wyciągnął z niej małe kółko z różnymi obrazkami zwierząt i napisem „Evolve”. Było przytwierdzone do kawałka metalu. Postawił całość na biurku obok Felicji.
[li]Zakręć.[/li]Z przymróżonymi oczyma dziewczyna nienawistnie pchnęła w koło, a te zaczęło się powoli odwracać.
Zatrzymało się na obrazie ptaka. Po chwili jednak przeskoczyło na napis.
[li]Oh! No proszę! Cóż za szczęście! Możesz sama wybrać! Które z tych zwierząt lubisz najbardziej?[/li]Po lekkim pomyślunku Felicja wycedziła słowo „kot”. Pies obok biurka prychnął.
[li]Dotknij więc koła.[/li]Gdy tylko palce mojej przyjaciółki dotknęły drewnianej obręczy, pod jej włosami coś poruszyło się, a ze spodni wysunął się „długi” biały ogonek.
[li]Witam was w szkole magii! Uczniu oraz Wróżko.[/li][/ul]